Od Xevertis'a Do Szeylen

 Z ulgą odkrywam, że głos przywołujący mnie do porządku nie pochodzi z wnętrza mojej głowy.Patrzę w skupieniu na jasną plamę, delikatnie mrużąc oczy. Po głosie rozpoznałem, że to wadera...Choć z tej odległości...Nie mogę być niczego pewien. Cicho wzdycham.
-Brawo Xevertis. Jesteś w stadzie od niecałego tygodnia i właśnie zaliczyłeś pierwszą wtopę, udając niedoszłego samobójcę. Wróżę ci świetlaną przyszłość. - mruczę cicho. I powoli kroczę w stronę brzegu. Postronny obserwator z odległości 10 cm miałby kłopot ze zrozumieniem moich słów. - Do tego właśnie gadasz do siebie, udając świra - mówię jeszcze ciszej, rozchlapując wodę.
Ciche głosy w mojej głowie śmieją się ze mnie, a jeden z najśmielszych z nich stwierdza, że wcale nie udaję, wywołując kolejną kaskadę śmiechu. Te głosy są jednak inne. Przyjemniejsze. Nie przypominają poprzedniego, lepkiego głosu.
...Nie próbują mnie zabić...
...I...
...Są czasem zabawne.
Wychodzę na brzeg, otrząsając się z wody. Wadera odsuwa się z lekko niezadowoloną miną.
-Przepraszam- mówię siląc się na wesoły ton.-Jestem Xevertis- mówię, starając się brzmieć jak najuprzejmiej (chyba tak się powinno zachowywać poznając nowe osoby...Prawda?)
Milczę przez chwilę próbując zebrać rozbiegane myśli
-Słuchaj...Nie wiem co widziałaś...Ale...- zawahałem się...Ale co? Ale wcale nie chciałem się utopić tylko potrzebowałem natychmiastowej długiej kąpieli w lodowatej wodzie. Tak. To brzmi zupełnie logicznie. -Po prostu potrzebowałem krótkiej kąpieli. Nie mam pojęcia skąd w mojej jaskini bierze się tyle kurzu- powiedziałem udając ekstrawertycznego, pewnego siebie wilka.
Przecież wszyscy coś udajemy...Prawda?

~witam witam. Nie ma sprawy, ale mam cichą nadzieję, że dodasz kiedyś coś dłuższego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.