Od Kastiel'a Do Youkami

 Przystanąłem na chwilę i wlepiłem swoje duże ślepia w waderę.
 - Co cię tak rozbawiło? - Uniosłem jedną brew do góry. - Może się z nami tym podzielisz?
 - Tak! - krzyknęło zadowolone stworzenie, które cały swój czas spędzało na moim grzbiecie. Czy ten mały pierdziel aż tak się nudzi, żeby zatruwać życie innym? Nie wiem... Nie wnikam... To mogłoby się dla mnie źle skończyć.
Widać było lekkie zakłopotanie na pyszczku wadery. Posłałem jej ciepły uśmiech i spojrzałem na słońce. Na moje nawet dobre oko za dwie i pół godziny powinno być już ciemno. Chociaż... To najlepiej wie Tear. Nie ma mądrzejszej istoty na tym dziwnym świecie od niego!
 - KASTIEL! - Przede mną ujrzałem samicę piesieca. One zawsze są miłe, bez względu na to jak będziesz je traktował.
 - To ja! Wiem, mam piękne imię. - Poruszyłem zabawnie brwiami. Czasami zastanawiam się, czy jestem normalny. No chyba nie... Nie? Nie...
Po chwili poczułem małą, ale dosyć silną jak na jej wielkość łapkę na czole.
 - Moje jest bardziej majestatyczne! - oburzyła się fretka.
 - O co chodzi? - wadera jak gdyby nigdy nic nie zwróciła na nas uwagi tylko zaczęła rozmawiać z puchatym stworkiem. W oczach liska widać było iskierki podziwu.
Zerknąłem kątem oka na futrzaka, który nadal siedział na moich plecach... Weź ty stworze nieczysty racz łaskawie ze mnie zejść! Jego odpowiedź brzmiała by mniej więcej tak:
Za kogo ty się uważasz niedorozwinięty, stary, obskurny brzydalu!
Taaak... Nigdy nie zadzieraj z fretką, której pochodzenia nie znasz.

< Youuuuuuukami? :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.