Od Luny

 Szłam jak zwykle po górzystych ścieżkach. Skakałam z kamienia na kamień, wspinając się coraz wyżej. Podróże po górach nigdy nie były łatwe. Jeden zły krok i upadek w przepaść jest gwarantowany. jednak bez ryzyka nie ma zabawy. W końcu wskoczyłam na szczyt. Wiało tu potwornym chłodem. Mnie już przestały przeszkadzać zimne wiatry. Tyle podróży po wzniesieniach dwa razy wyższych niż to zrobiło swoje. Wciągnęłam mroźne powietrze. Przyjemne uczucie. Zrobić to co zwykle. Coś co dla innych wydaje się być niemożliwe, wspiąć się na szczyt spokoju. Usiadłam na puchatym śniegu. Odetchnęłam i zamknęłam oczy. Moje myśli powędrowały w dal. Przestałam zwracać uwagę na otoczenie, zresztą jak zwykle. Po chwili powstałam. Pomyślałam nad tym nad czym musiałam i skoczyłam. Wylądowałam niżej na śliskim kamieniu. Moje łapy ślizgały się na pokrywającym go lodzie. Do ziemi miałam daleko, więc nie mogłam sobie pozwolić na upadek. Powili zeszłam na kolejny kamień, i kolejny, i tak w dół. W końcu od ziemi dzieliły mnie tylko 2 metry. Na nieszczęsny los pośliznęłam się. Wylądowałam głową w śniegu. Zimny puch złagodził upadek, na szczęście. Wygrzebałam się z zaspy i ruszyłam dalej lasem, jeśli można go tak nazwać. Gołe drzewa, wokół niczego zielonego. Każda łapa odbijała swój ślad, mój ciężar sprawiał że zapadałam się lekko. W końcu doszłam do jakiejś polanki. Usiadłam na najbliższym kamieniu, przed tym odgarniając z niego śnieg. Zamyśliłam się. Z zadumy wyrwał mnie dźwięk. Chrzęszczenie śniegu pod czyimiś łapami. Zerwałam się na nogi. Nie grzeszę siłą ,więc muszę być od napastnika o krok w przód. Nachyliłam się gotowa do ucieczki. Moje przypuszczenia co do zwierzęcia się sprawdziły. Zza niewielkiej zaspy wybiegł wilk...

<Ktoś>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.