Od Relijyon

 Obudziły mnie złote smugi światła, wpadające do mojej jaskini. Leżałam wtedy w kącie, kuliłam się z zimna. Noce tutaj były wyjątkowo zimne, temperatura sięgała do nawet minus osiemdziesięciu stopni. Lodownia. Mruknęłam niezadowolona, widząc pod powiekami czerwone plamy. Powoli wstałam i otrzepałam się, jak to zwykle robię rano. Wyjrzałam na zewnątrz. Nic się nie zmieniło. Te same drzewa, te same zwierzęta, ta sama temperatura i oczywiście wielka kupa śniegu. Nie mogłabym tego pominąć. Ciągle zima, zima, zima. Kiedy byłam małym kurduplem, biegającym tam, gdzie nie powinnam i skaczącym, kiedy ujrzał gdzieś ptaka, rodzice opowiadali mi o czasach, kiedy były jeszcze cztery pory roku. Wiosna, lato, jesień i oczywiście nasza jakże uwielbiana, miłowana i ukochana zima. Teraz jest to legenda. Podobno jeszcze przed pojawieniem się wiecznej zmarzliny, nie mogliśmy porozmawiać z innymi gatunkami. Czego teraz sobie nie wyobrażam, Tear to mój najukochańszy przyjaciel, jak i wierny psycholog Kastiel'a. Ilekroć chcę się go zapytać, o czym rozmawiali, to ten mi wciska kit o jakiejś "tajemnicy lekarskiej". Kiedyś się tego dowiem, ja wam to mówię.
Postawiłam łapę na jeszcze świeżym śniegu, prószyło w nocy, więc trochę się tego nazbierało. Włożyłam pyszczek do pierzyny i od razu odskoczyłam. Zawsze tak robię, żeby przyzwyczaić się do tego, że już nie śpię. Trzeba się wtedy rozbudzić. Kiedyś, od razu po wstaniu, waliłam łbem o ścianę. Jednak posłuchałam rad Tear'a, który mówił, że zaszkodzi to mojemu zdrowiu, czaszka mi może pęknąć i tak dalej, i tak dalej... Ale żyję! To jest najważniejsze.
Skoczyłam ze skały. Jak możecie się teraz domyślić, czy też nie. Mieszkam na wieeeeeelkiej skale. I to właśnie na niej znajduje się moja oaza spokoju. O mało nie złamałam sobie łapy. Znowu bym dostała od kotka reprymendę, że jestem nieodpowiedzialna, głupia i jakaś tam jeszcze. Niestety, ja to mam w głębokim poważaniu. Będę sobie robić co chcę, kiedy chcę i jak chcę. Zupełnie tak jak Kastiel. Nasza wielka Gamma - poczujcie ten sarkazm.
Po chwili usłyszałam szmery niedaleko w lasku. Obróciłam się gwałtownie w tamtą stronę i wyczekiwałam na jakikolwiek odzew ze strony tej istoty.
Wtedy własnie nad moim łbem przeleciał ptak... To znaczy, usiadł na moim ramieniu.
 - Rejdżi, zauważyłaś gdzieś dzisiaj jakieś małe szczury w pobliżu? - spytała się mnie młoda sokolica.
 - Hmm... Dzisiaj to nie... - odparłam cicho, nadal wpatrując się w krzaki, z których dobiegł szmer. 

< Kastiel? Może być ktoś inny. A tak btw to nie sprawdzałam, bo się śpieszę. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.