Od Rivaille'go Do Szeylen

 Miałem ochotę na tą zwierzynę ale zaraz zaraz...''Stój''? Chyba żaden bezmózgi zwierz nie gada. Zatrzymałem się i lekko wywąchałem powietrze. Nie zalatywało mi żadnym brudnym stworzeniem. Śnieg lekko się uspokoił i udało mi się ujrzeć kontury wilka. Wcześniej go nie spotykałem i nie wiedziałem jak mam się zachować. To tutejszy ? Czy intruz ? Analizowałem to powoli w głowie. Stałem tak dobra kilka minut i wyglądało by na to że jestem jakimś niedorozwojem. Pasowało się odezwać..
- Ekhem...-odchrząknąłem- Ty jesteś tutejsza ? - szybko przejrzałem wilka i wyglądał mi na waderę.
- No jasne że tak....-lekko się zawahała- A ty?
-Tsk...Od niedawna tak...CHOLERA...
Wilk spojrzał na mnie jak na dziwaka. Włożyłem łapę na kałużę krwi po zdechłej zwierzynie. Yghhh....ohyda. Zaraz powycierałem łapę w śnieg i spojrzałem znów na waderę. Lekko zachihotała. Nie wiem co było takiego zabawnego w ubrudzeniu się takim gównem.
- Którędy do watahy ? - spytałem po namyśle

< Witaj Szeylen, co do początkujących opowiadań nie oczekuj zbyt wieeeele xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.