Uśmiechnąłem się do Tear'a. Pomógł mi, więc jestem jego dłużnikiem. Pomimo to, że ma swoje lata, jest strasznie ruchliwy. Nie usiedzi w miejscu. Czasem się zastanawiam... Czy on w ogóle nas okłamał i tak naprawdę nie ma trzydziestu lat tylko cztery.
- Coś się stało? - spytał zdezorientowany samiec.
- Nie, tylko przyszłam cię torturować i napić się twojego cudownego wywaru - zakpiła Jyon, wywracając oczami. Ja już jej nie rozumiem...
- Mój cudowny wywar się skończył, więc jak już tak bardzo chcesz się go napić, to idziesz ze mną tam. - Wskazał łapą na północne góry - Albo tu zostajecie i czekacie aż wrócę.
Spojrzałem na waderę, która wyglądała na przerażoną. Oczy miała jak dwa talerze i stała osłupiała, wpatrując się w jakiś punkt na horyzoncie. Pomachałem jej łapą przed pyskiem po czym stwierdziłem.
- Odłączyła swój system od rzeczywistości. - Trąciłem nosem jej łopatkę i dodałem: - Trzeba ją...
- Zgwałcić i zakopać - przerwał mi Tear - rozumiem. Dajmy ją na pożarcie tygrysowi i możemy iść.
W tej chwili Alpha się otrząsnęła, podskoczyła w miejscu i stanęła na baczność.
- Idziemy na bardzo ważną misję! - krzyknęła władczo. - Od dzisiaj ja jestem królem, ty - wskazała na mnie - moim rycerzem, a ty - pacnęła Tear'a w nos - paziokiem.
- Paziem - pouczył ja starzec.
- Paziok czy paź to nie ma znaczenia! Ruszamy! - krzyknęła po czym spojrzała na mnie prosząco.
Już wiedziałem o co jej chodzi.
- Nie, nie będę cię nosić. Ani mi się waż!
- Kastiuś! To dla dobra misji! Kręgosłupa nie chcesz poświęcić? - jęknęła niezadowolona wilczyca.
Tear nie mógł już dłużej wytrzymać i poszedł na północ.
- Masz nóżki? Możesz się nimi posłużyć. - uśmiechnąłem się do wadery, po czym ruszyłem za panterą.
Po chwili Relijyon już była obok nas.
- Idziemy po Marihuaen! - wykrzyknęła.
< Reli??? Marihuaen czy Kokaien? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz