Od Asami Do Rodney'a

 Stworzyłam przed nim iluzję, jego samego. Hologram był jego idealnym odwzorowaniem, choć nieco przenikającego. Nie wiem jakim cudem udało mi się oszukać tak potężne stworzenie jakim jest smok, ale udało mi się. I udało się go wyciągnąć. Moja ekscytacja już nieco zmalała, co jest tu mnie normalne. Miewam napady silnych i odczuwalnych uczyć, jak silny gniew lub ekscytacja, lecz bardzo szybko one zanikają. Po chwili, dodał.
- Będę ci dozgonnie wdzięczny - powiedział, uważnie przyglądając się moim zielonym oczom, jakby widział w nim coś pięknego, lecz i zarazem bardzo niebezpiecznego. Jakby nie mógł się zdecydować, czy się przybliżyć czy oddalić na bezpieczną odległość ode mnie, jakbym była jakimś śmiertelnie niebezpiecznym, pięknym stworzeniem. Nie raz miewałam takie odczucie, lecz teraz było bardzo wyraźnie odczuwalne. Bardzo dobrze, mogła bym wniknąć do jego umysłu, pozostawiając moje ciało na ziemi, i dowiedzieć się co o mnie myśli, co uważa, kogo lub ''co'' we mnie widzi, dostrzega. Ale w czym będzie ciekawość o jego charakterze, jego tajemnicach i innych różnorodnych rzeczach. Chyba lepszym wyjściem będzie po prostu dać mu czas. Dać mu czas, by się przyzwyczaił do mojej specyficznej strony, i odmiennego postrzegania świata. Pomiędzy nami nastała cisza, nie, nie była to niezręczna cisza, była to cisza, która pozwalała na głębokie rozmyślanie. Przyglądałam się jego, błękitnym oczom niczym niebieskiemu brylantowi, jednak takiemu, który jeszcze nie został oszlifowany. Niedoskonałe piękno? W całej pewności, lecz w jego diamentowych oczach, można było dostrzec pewne zawahanie co do mojej osoby. ''Podejść, czy też odsunąć się?'', mogła bym na pewno stwierdzić, że tak myślał. Może się mnie bał? Przecież nikt normalny, nie przewlekł by rannego wilka przez taką odległość i w dodatku nie oszukał by tej majestatycznej, niebezpiecznej istoty. Więc, miał spore powody by mieć do mnie zawahanie, czy aby na pewno jestem bezpieczna. W jednej chwili dostrzegłam przerażenie, które może było spowodowane jego sposobem myślenia o mnie, lub o innej sprawie, także i może związanej ze mną. Nie miałam zamiaru się tego dowiadywać. Wolę żyć w tej niewiedzy. Od razu po tym basior zadał pytanie.
- A w ogóle... ile was tu jest? - zapytał przerywając cisze. Spojrzałam na niego z ukosa, lekko zdziwiona jego pytaniem. Dobrze wiedziałam o co mu chodzi, lecz odpowiedziałam pytaniem na pytanie, chcąc uzyskać jasne informacje.
- Nas, o znaczy kogo? - pytanie, które teraz zadałam było całkowicie nie potrzebne i zbędne, lecz zadałam je pomimo swojej woli. Po prostu przeszło mi przez gardło.
- Wilków - teraz sprecyzował. Po tych słowach, zrobił krok do tyłu, jakby się mnie obawiał. Może jednak, zbliżył się za blisko? Czy stałam się na tyle miękka, że nie zauważyłam, dzielącej nas małej odległości? Oddaliłam to pytanie, po czym odpowiedziałam mu, ile nas jest i później doprecyzowałam. Dodałam jeszcze, że alfa nie ma partnera i może mu się poszczęści, jednak po moim tonie głosu, trudno było stwierdzić, czy był to żart czy obojętnie dodane cztery grosze.
- Ta, może... - Mruknął. - Czyli jest miejsce jeszcze dla jednego samca? - zapytał.
- Cóż... możliwe. Wtedy byłoby już pięciu - dodałam, wykonując mechanicznie iście proste zadanie matematyczne. Rozejrzałam się po grocie, tak jak basior. Dostrzegłam, że byliśmy w niej tylko sami, a medyczki nie było. Jedną z możliwości było to, że poszła powiadomić głowę watahy, o przebudzeniu Rodney'a. Wykluczałam inne moje chore i tak już nieprzyzwoite hipotezy.
- To jak, zaprowadzisz mnie do... - nie pozwoliłam mu dokończyć...
- Relijyon? Da się zrobić... ale najpierw polowanie. Od tego całego zwiewania przed smokami nieźle zgłodniałam, a ty? - stwierdziłam, kierując się do wyjścia z groty. Nie czekałam nawet na jego odpowiedź, która wydawała się i tak twierdząca, więc nie zadałam zbędnego pytania, tylko odpowiedziałam w pewnej mierze twierdzeniem.
- Ha... nawet nie wiesz, jak bardzo - mruknął, idąc za mną. Nie chciałam by szedł za mną. Tym bardziej, że ciągle pewnie bolało go w kościach, przez co zwolniłam kroku, byśmy szli równo. Nie byłam pewna czy oboje mammy siły na polowanie, lecz we dwoje może nam się udać, wykorzystując małą sztuczkę iluzjonistyczną.
- To na co masz ochotę? - zapytałam się, wychodząc już z groty. Stałam już w całej okazałości na słońcu, które oświetlało moją sylwetkę i dodawało blasku moim oczom. Rodney, wydawał się także bardziej...większy? Wyższy? Logiczne jest to, że wilki są wyższe od wader, więc nie zastanawiałam się nad tym.

Rodney? Wybacz, że tak długo musiałeś czekać ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.