Od Kastiel'a Do Asami

 Odszedłem trochę od drzewa, by Serek nie mógł usłyszeć o czym szepczemy.
 - Lethal, kuzyn Relijyon. Dołączył zaledwie kilka dni temu, jest Deltą i jednocześnie Rozkazodawcą. Można powiedzieć, że miał kiedyś spotkanie trzeciego stopnia z Wyklętymi i został w połowie jednym z nich.
Wadera przez chwilę trawiła wypowiedziane przeze mnie słowa, po czym kiwnęła głową i krzyknęła w stronę fretki:
 - Złaź już stamtąd! Nikogo tu nie ma!
 - Akurat - prychnął lekceważąco Ser, po czym wtulił łebek w korę drzewa.
Westchnąłem i podłubałem trochę łapą w śniegu. Muszę jeszcze dzisiaj wykroczyć poza teren watahy. Ta wędrówka została zapoczątkowana tylko dlatego, iż niektórzy widzieli Wyklętych przy wschodniej granicy. Moim zadaniem jest ich odgonić jak najdalej. Z nimi trzeba obchodzić się jak z bydłem... Takim wku*onym bydłem, które cały czas chce ci coś wbić w grzbiet i pożera żywcem.
Jestem jedynym Strażnikiem Granic w watadze i co za tym idzie? Mam strasznie dużo obowiązków. Do tego stanowisko Gammy. Najgorzej jest wtedy, gdy Relijyon musi gdzieś wyruszyć. Zazwyczaj wtedy bierze ze sobą Tear'a, a ja zostaje z wszystkim na głowie... Zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. Całe szczęście, że żyjemy na odludziu. Nie ma żadnej watahy, z którą musielibyśmy prowadzić wojnę.
Fretko-coś tam (nie wiem jaką to coś ma rasę, wybaczcie) nie chciało zejść na ziemię, co mnie już powoli zaczynało drażnić. Za pomocą mojej mocy umieściłem go z powrotem na grzbiecie i ruszyłem przed siebie.

< Asami? Sry, że takie nijakie, ale najważniejsze, że jest, prawda? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.