Od Rivaille'go

 No i nadszedł ten dzień...Ten ku#ewski dzień w którym trzeba się widywać codziennie z większą liczbą nowych osób. Przynajmniej nie będę musiał się przedstawiać - jakoś średnio sobie wyobrażam grupę która się o mnie wypytuje. Co ma być we mnie niezwykłego ? Najchętniej zostałbym gdzieś sam w kącie i chociażby gapił się w jeden punkt. Z drugiej strony nie chciałbym wyjść na perfidnego egoistę ( którym po części bywam). Pospacerowałem sobie tu i tam bez celu. Może żeby ktokolwiek mnie zobaczy ł ? W końcu nie chciałbym zostać odebrany jako intruz. Powoli zaczynał nudzić mnie bezcelowy spacer. Zauważyłem że sporo czasu jestem na tej ''wycieczce'' i zdołałem pomaszerować do podnóża góry. Zawróciłem. Rozpętała się niezła śnieżyca. Momentalnie zasłoniła mi pole widzenia. Nie dość że śnieg padał w moją stronę , prosto do oczu , to na dodatek potknąłem się o kamień. Mały cholerny kamień przez którego ubrudziłem sobie futro. Ja to mam prawdziwe szczęście. Skryłem się pod jakieś drzewo i postanowiłem to przeczekać. Ale burzy nie było końca widac...

Ktoś? Coś ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.