Od Szeylen Do Leji

 Obudziłam się w jaskini w której zasnęłam. Kolejny dzień wypełniony nudą. Ugh... Jak ja tego nie cierpię... No ale cóż, pójdę szukać przygód. Pobiegnę sobie przez las, a tam... yyy, nic. No dobra, a cóż mam innego do roboty? Mam tu spędzić resztę swojego życia? Przecież raz się żyje. Wybiegam z jaskini i gnam przed siebie. Po 20 minutach dostrzegam w oddali ruch. Zwalniam biegu. Robi się ciekawie. Staję za krzakiem. Teraz widzę jakąś białą waderę! O, fajnie. Bezszelestnie wychodzę zza "czegoś co tu rośnie" (przemilczmy to) i siadam za waderą. Nagle się odwraca.
- Leja... - mówi
- Fajnie, a ja jestem Szeylen. - odpowiadam
Chwila ciszy
- Skąd jesteś? - mówi niepewnie
Podchodzę bliżej.
- Z jaskini. Nie mam domu ani bliskich, ani przyjaciół..
- To smutne
- Wiesz... chyba już mam. - uśmiecham się przyjaźnie - Nie lubię samotności.
Znów cisza. To zaczyna mnie przerażać.
- A ty skąd się tu wzięłaś?

<Leja? heh...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.