Od Michaeli

 Otwierając oczy, ujrzałam przed sobą błękitną taflę lekko zamarzniętego jeziora. Nie wiem, skąd się tu wzięłam, i nie wiem, dlaczego tu jestem. Ja nawet nie wiem co to za miejsce! Ehh, mniejsza z tym.
Powoli wstając, otrzepałam się ze świeżego śniegu. Chciałabym wiedzieć jak to było kiedyś... Kiedy były cztery pory roku, kiedy dni były dosyć długie i ciepłe, kiedy to po ziemi stąpali jeszcze ludzie. Ostatnio, przechodziłam koło miasta ruin. Wszystko było zaśnieżone, budynki porozwalane. Jak na moje jakże cudowne oko #taskromnosc, to wszystko miało coś w sobie... Niesamowitego. Żyjemy w teraźniejszości, a co jest naszą przeszłością? Mało kto o niej pamięta. Ja mam tylko trzy lata, widziałam człowieka jeden jedyny raz w całym swoim krótkim życiu i muszę przyznać... Dziwniejszej istoty nie widziałam... No może prócz Wyklętych, ale mniejsza o nich.
Delikatnie położyłam swoją chudą łapę na jeziorku. Lód - którego prawie w ogóle nie dało się nazwać lodem - w mgnieniu oka pękł. Schyliłam się, by napić się wody. Od razu po pierwszym łyku poczułam przyjemne zimno w okolicach przełyku i żołądka. To mnie w pewnym sensie... Uspokajało? Nom... Można tak to nazwać.
Następną czynnością, którą zrobiłam po przebudzeniu, było pokazanie swojego długiego kręgosłupa, który jest z lekka krzywawy, ale mniejsza z tym.
 - Nic mi się nie chcę - mruknęłam sama do siebie, opadając bezwładnie na ziemię. Mnie się naprawdę nic nie chciało, nawet kiwnąć łapą. To było zbyt męczące. Zbyt męczące dla osoby mojego pokroju. Czyli mnie!
Przewróciłam się na plecy i spojrzałam w niebo.

< Jakiś basior? :3 Wznawiamy aktywność! Nał >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.