Od Kastiel'a Do Asami

 Spojrzałem na waderę lekko mrużąc oczy.
 - Oceniają cię tak osoby, które nie chcą próbować ciebie rozgryźć. A jako, że jestem w tym mistrzem - ta skromność godna mojego obiadu - i nie mam nic innego do roboty, niżeli poznawanie bliżej swojego otocznia, zająłem się właśnie tobą. W sumie... Nie byłaś aż taka trudna do rozwikłania...
I teraz taka dramatyczna chwila ciszy...
 - Czyli? - spytała, wpatrując swoje zielone ślepia w moje cielsko. Aż ciarki mi przeszły po plecach, gdyż... Jezuuuu. Jej oczy w niektórych momentach naprawde przewiercają duszę.
 - Czyli nie chce mi się tobie tego tłumaczyć. A tłumaczenie tego jest zbędne więc... Proszę zmieńmy temat! - spojrzałem na nią przygnębionym, sztucznym wzrokiem, wykręcając przy tym w dziwny sposób swoje ciało. To wszystko spowodowało wybuch śmiechu wadery.
Aż mi się na sercu ciepło zrobiło... Lubię, jak ktoś śmieje się z mojego zachowania...
Boże...Jestem jak kobieta w ciąży z okresem... To się wyklucza... Nieważne! Nieważne...
 - Wykombinuje jakieś zioło od Tear'a i będzie jeszcze śmieszniej. - Udałem śmiech tonącego wieloryba z opuchniętą wargą. I to również spotęgowało rozbawienie Asami. - Dusisz się? - Tyrpnąłem ją łapą. - Brałaś zioła beze mnie! - rzuciłem oskarżycielsko, siląc się na poważny ton. - Nie ładnie. - Pokręciłem głową. - Zamknę cię razem z moimi bałwanami w piwnicy...

< Asami? Heheszki :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.