Od Asami Do Kastiel'a

 Po między nami nastąpiła chwila dość specyficznej ciszy. Spojrzałam na niego swoimi zielonymi oczami, patrząc na niego uważnie. Zauważyłam od razu jak przez jego ciało przebiega lekki dreszcz, który nie był jednak spowodowany przez zimno, a najpewniej przez moje spojrzenie. Widząc to, mrugnęłam i spuściłam wzrok, nie chcąc by basior czuł się nieswojo. Ostatnio wiele osób, przebywających ze mną, przechodzi dreszcz, przez moje zielone puste ślepia, które potrafią się czasami przewiercić przez ciało i duszę. Gdybym była kimś innym, uznała bym to za lekko przerażające. Podniosłam po chwili wzrok, znowu zadając pytanie.
- Czyli? - zapytałam się, znowu wiercąc dziurę w jego ciele moimi oczami. Kolejny dreszcz przeszedł przez jego ciało. Nawet nie drgnęłam. Oblizał pysk, by nawilżyć pysk przed mówieniem. Odpowiedział mi szybko, nie zastanawiając się nad swoją wypowiedzią.
- Czyli nie chce mi się tobie tego tłumaczyć. A tłumaczenie tego jest zbędne więc... Proszę zmieńmy temat! - jęknął na koniec, prosząc by zmienić temat. Racja, nawet ja nie miałam ochoty rozmawiać, na temat by rozwikłać mój specyficzny sposób bycia. Co nie zmienia faktu iż ulżyło mi, gdy odpowiedział mi krótko i jasno. Znając inne wilki z watahy, uciekały by wzrokiem lub i migały by się od odpowiedzi na zadana im pytanie. On jednak powiedział, prosto z mostu, że jest to zbędne do tłumaczenia. Szczerze mówiąc nie była usatysfakcjonowana odpowiedzią, lecz była lepsza niż nic. Możliwe, że poczułam się nawet lepiej, gdy usłyszałam jego słowa. Gdy powiedział ostatnie zdanie, zrobił teatralny gest łapą jak i przyjął dziwną pozę ciała, która najpewniej oznaczała prośbę. Było to tak dziwne, że parsknęłam śmiechem, rozbawiona jego zachowaniem. Znałam go stosunkowo mało, lecz zawsze odbierałam go jako basiora poważnego, był Gammą, więc na głowie miał całkiem sporo obowiązków z tejże strony. Nie znałam go od tej drugiej strony. Dodał po chwili śmiechu.
- Wykombinuje jakieś zioło od Tear'a i będzie jeszcze śmieszniej - udał śmiech tonącego wieloryba z opuchniętą wargą, może tak bym to określiła? Raczej to określenie idealnie tu teraz pasowało. Sprawiło to, że spotęgowało to mój śmiech, jak i jego. Poczułam jak lekko szturcha mnie łapą, rzucając do mnie, oskarżycielskim tonem głosu.
- Dusisz się? Brałaś zioła beze mnie!? - powiedział, przez śmiech, siląc się na poważny ton głosu, co mu jednak nie wychodziło. Ja tylko zakryłam pysk, łapą, w geście niewinności. Na moim pysku nadal był szeroki uśmiech i od czasu do czasu miałam napady śmiechu, przez jego żarty i zachowanie. Teraz jednak zamilkł, nie słysząc go, zdjęłam z pyska łapę, patrząc na niego. Spuścił głowę, kiwając nią, mówiąc jednocześnie.
- Nie ładnie... Zamknę cię razem z moimi bałwanami w piwnicy... - powiedział to wyjątkowo poważny tonem głosu i zmierzył mnie swoimi czerwonymi oczami. Położyłam uszy na głowie, na znak skruchy, lecz na psyku pojawił się szeroki uśmiech, który potem przemienił się w szczery śmiech. Rzadko się tak śmiałam, nawet nie pamiętam kiedy. Jednak gdy on kiwał głową, ja zdążyłam w tym czasie ulepić śnieżkę i idealnie rzucić mu w psyk.
- Wygląda na to, że teraz ty też jesteś bałwan - powiedziałam odskakując trochę dalej by mnie nie zdążył złapać czy też we mnie rzucić śniegiem.
Nasza bitwa na śnieżki trwała dobre z dwie godziny, z której chyba nikt nie wyszedł zwycięsko, sądząc po naszych wywieszonych językach i ciężkimi oddechami.
Położyłam się na śniegu niedaleko basiora, który także położył się ze zmęczenia.
- Co do twojej wyprawy... Po co w ogóle chcesz wyruszać? Masz w tym jakiś cel? - zapytałam się, kładąc się na plecach, mierząc go kątem oka. Lekko się uśmiechnął.
- Trzeba wyruszyć na zwiady po terenach watahy - usłyszałam w odpowiedzi. Kiwnęłam tylko głową na znak, że zrozumiałam.
-To kiedy chcesz wyruszać? - zapytałam się nieco energiczniej, przekręcając się na brzuch i robiąc typowego ''placka'' na śniegu z mojego ciała.

Kastiel? Dobra..uznajmy, że był remis :') ( Brakus wenus ;-; )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WioskaSzablonów | x.