Powąchałem powietrze. Renifer... zacząłem iść w jego kierunku. Trop był coraz świerzszy, aż w końcu zobaczyłem poroże. Zacząłem się skradać i kiedy byłem wustarczająco blisko skoczyłem. Ten chciał uciec, ale było już za późno, wielkie wilcze szczęki zacisnęły się na szyi zwierzaka jednocześnie go dusząc. Krew... co za piękna ciecz, o pysznym metalicznyn zapachu i smaku. O przepięknej czerwonej barwie, której nie może równać się żadna inna. Zacząłem wyrywać sierść ofierze i po chwili nie było na niej nawet włoska.
Niestety był to stary renifer. Żyłkowate mięso... fuj!
Postanowiłem szukać innej zdobyczy. Niedaleko znalazłem drugiego. Skoczyłem, a po chwili leżał już pod moimi łapami z zatopionymi wilczymi szczękami w miękki brzuch. Znowu krew... Przepysznie. Oblizałem się i zacząłem jeść. Włożyłem pysk do środka w poszukiwaniu mięsa, moja cała głowa była teraz we krwi. Gałązka złamała się niedaleko mnie. Wyjąłem głowę i rozejrzałem się. Kiedy zobaczyłem wilka zawarczałem złowrogo. Byłem gotów by go zabić, żeby tylko nie dostał mojej zdobyczy.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz